Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Stawianie sobie celów to nie wszystko

Stawianie sobie celów to nie wszystko

 

 

 

Wszelkiej maści guru i coache twierdzą, że trzeba posiadać życiowe cele. Mają rację. Cel i pragnienie jego osiągnięcia, wzbudza w nas energię życiową, czyli mówiąc tak zwyczajnie: „chce się nam wstać rano”. Ułożenie listy celów to świetny sposób na to, by wypełnić się „chceniem”, motywacją do działania.

Ludzie – zwłoki

Ludzie nie mający celów przypominają zwłoki – są ledwo żywi. Niby chodzą, niby mówią… ale brak w tym wszystkim życia. Tacy ludzie są bardzo podatni na zniechęcenie, depresję, marazm i krytykanctwo. Przyznam, że przebywanie z takimi ludźmi jest dużym wyzwaniem, a czasami są wśród nich takie „modele”, że uzupełniają niedobór swojej energii energią otoczenia. Wtedy mamy do czynienia z wampiryzmem energetycznym.
Im większy cel, tym więcej energii. Na topie są bardzo wysoko stawiane poprzeczki, motywujące nawet już nie do pokonywania mniejszych celów, ale ich połykania. To naprawdę działa, o ile cele są postawione zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli 40 letni facet z brzuszkiem zechce zostać mistrzem świata w boksie, motywacja pozwoli mu osiągnąć ładną sylwetkę, ale na tym koniec – jeśli będzie się upierał przy nierealnej wizji, skończy na wózku z galaretką zamiast mózgu.

Energia to nie wszystko

W tej całej sprawie nie mówi się jednak o jednej – według mnie najważniejszej sprawie. Cele dają energię której odczuwanie jest przyjemne, ale to wszystko. A człowiek powinien odczuwać znacznie głębiej, niż zaspokajać się i ekscytować „powerem”, napędem do zapieprzania i kupowania później za to jakichś ładnych przedmiotów.
Zawsze lubiłem takie energiczne dziewczyny – zawsze uśmiechnięte, z silnym napędem. Lubiłem je, ponieważ zawsze brakowało mi energii – nie miałem żadnych celów, żyłem z dnia na dzień; dryfowałem. Z czasem zauważyłem że i owszem, mają napęd ale to wszystko, na tym kończy się ich lista zalet. Po prostu więcej pracują w korporacji, są milsze – ale nic głębokiego tam nie było. Zwykłe, mechaniczne życie.
Jeśli żyjesz w maraźmie, bez energii (1 poziom), taka kobieta potrafi Cię zmotywować – dodać energii i siły (2 poziom), co wydaje się być bardzo przyjemne. Jest takie, dopóki nie poznasz kolejnego stopnia wiedzy (3 poziom o którym zaraz napiszę). Z tego poziomu wysoki poziom energii to nie wszystko, widać w tym wiele zubożenia, nawet bólu. Dlatego ludzie niezwykle ambitni, wypełnieni „pozytywną” energią – wprawdzie dużo osiągają, ale to także jest cierpieniem – tylko ładniej wyglądającym niż koleś, który siedzi w mieszkaniu z rodzicami i na nic nie ma siły – tylko leży albo gra na kompie.

Wydajniejszy, ale nadal niewolnik

Więc powiadam Ci, czytelniku. Nawet stawiając sobie wysokie i realne cele, nadal jesteś niewolnikiem tego chorego systemu w jakim żyjemy. Po prostu jesteś wydajniejszy, odkryłeś sekret jak mieć więcej energii, by troszkę lepiej się czuć i więcej wytwarzać czy tworzyć. Cierpienie przez to nie zniknie, oraz nie poznasz celu w jakim właściwie znalazłeś się na tej planecie, w takim ciele i w tak potwornej rzeczywistości; śmierć, choroby, samobójcze eksplozje, konanie dzieci z głodu czy w wyniku brutalnych gwałtów, szaleńcze walki między religiami o dominację.
Jesteś jak prymitywny człowiek w plemieniu rozwojowców, który odkrył łuk – a inni znają tylko maczugi. Możesz więcej upolować, oraz masz mniejsze ryzyko zgonu w trakcie polowania, ale to wszystko. Nadal jesteś prymitywny.
Ciągle jesteś maszyną, która nie służy swej duszy, tylko społeczeństwu. Obrzydliwej, okrutnej, nieludzkiej maszynerii wyciskającej nas jak cytrynę.

Skarb jest wewnątrz, a nie na zewnątrz

Żeby nie przedłużać: Pierwszym i najważniejszym celem człowieka który poszukuje prawdy o sobie, jest zjednoczenie swej duszy i osobowości. Mówiąc inaczej – poznanie czegoś, co ezoterycy nazywają Boskim planem duszy. Psycholog mógłby coś wybełkotać o kontroli nad podświadomością, czyli nad emocjami które większością ludzi miotają jak Szatan puzderkiem księdza Natanka. Każdy kto czytał moją książkę „Stosunkowo dobry” (albo „Kobietopedię”, bo tam też to opisałem) wie, że emocje które nami rządzą, można człowiekowi po prostu stworzyć, wykreować je.
Czyli można człowiekiem rządzić, wpływać na jego decyzje tak, by nieszczęsny naiwniak przekonany o potędze swego rozumu robił to, co chce znacznie od niego sprytniejszy manipulant. To nie jest magia, to np. debilne reklamy telewizyjne. Każdy mędrek się z nich śmieje, ale statystyki sprzedaży nie kłamią – one działają. Mędrek z fabią w kredycie się śmieje z głupich biznesmenów, a oni liczą kolejne miliony zysku.

Wszystko co odczuwasz jako stany emocjonalne – to nie Ty jako osobowość, a jest to stan Twojej duszy. Wersja dla bojących się metafizyki – stan podświadomości. Jak zwał tak zwał, używaj nazwy która jest dla Ciebie wygodna. Mnie interesuje efekt, a nie wojna o słowa.

Samobójstwo jako efekt zignorowania Duszy

Więc jeśli człowiek w życiu spełnia cele społeczeństwa – czyli pragnie osiągnąć prestiż, pieniądze, władzę; chce podobać się swojej grupie społecznej, a ignoruje głos duszy – to ona cierpi, a my to odczuwamy jako przygniatające odczucia. Czasami dusza tak mocno rozpacza, że nie może zrobić tego po co przyszła na tę planetę, że osobowość wybiera samobójstwo; ból jest nie do zniesienia w żaden sposób. Samobójca ma w głowie taki chaos, że nie jest w stanie poczuć cichutkiego głosu duszy.
To wszystko jest bardzo proste. Jeśli osobowość robi to, czego pragnie dusza (tzw. Boży plan, bo dusza może chcieć robić rzeczy złe), więc jest ona szczęśliwa – a my dokładnie to odczuwamy. Szczęście, lekkość, radość, niezwykłą energię, znacznie przyjemniejszą i „wyższą” niż tą wynikającą z ustawienia sobie celów życiowych.

Dlatego celem mojego życia jest odkrycie, czego pragnie moja dusza – oraz motywacja, by jako osobowość robić to niezależnie od tego, co na ten temat sądzi moje otoczenie, bliscy i w ogóle cały świat. Czyli jeśli moja dusza chce się spełnić jako śmieciarz, zostanę nim – zrezygnuję ze wszystkiego, byle tylko spełnić cel mej duszy. W efekcie będę śmieciarzem, ale nie takim zwykłym – będę SZCZĘŚLIWYM śmieciarzem, który nie marzy o tym by mieć „lepszą” pracę i wyższą pozycję społeczną.

Jest impreza? Musi być kac.

Nie będzie to „szczęście” o którym mówią ludzie, wynikające z dobrej pracy, drogiego samochodu i ładnej żonki. Te „szczęście” zawsze związane jest z nieszczęściem, ponieważ im bardziej coś daje Ci przyjemność, tym większy lęk odczuwasz że to zniknie, odejdzie. Żonka jednego dnia przysięga Ci wierność aż do śmierci, a drugiego mówi że „nie wie co czuje” i odchodzi, czasem z Twoim najlepszym kumplem. Samochód mogą ukraść, zdrowie pożre rak, pracę można stracić z dnia na dzień – wszystko jest nietrwałe, a więc boimy się o stratę.
Czyli im coś więcej daje nam przyjemności – musi dać nam analogicznie taką samą ilość bólu, rozczarowania i smutku. Tego mechanizmu nie da się w żaden sposób ominąć – jest impreza? Musi być kac.

W jedności z celami Duszy ten mechanizm jednak nie działa. Szczęście jest stałe, nie jest uzależnione od zdrowia, pieniędzy, pracy, grupy społecznej. Nic nie może tego szczęścia i błogości zabrać, ukraść bądź zniszczyć. W życiu nie ma nic ważniejszego od tego, co każdy naiwnie pomija.
Dlatego listę celów zaczynamy nie od stu milionów dolarów, fotela prezesa banku (tu trzeba zapisać się do PSL-u) – tylko od zrozumienia przesłania własnej duszy, oraz zdobycia siły by pójść za jej wezwaniem. Dusza niestety nie mówi po Polsku – ani w żadnym innym języku. Jej głosem są delikatne odczucia – można je poznać w stanie medytacji, ciszy umysłu. Dlatego świat robi wszystko, byś tego głosu nie usłyszał.

Domowe obiadki nie takie zdrowe

Masz słyszeć muzę z Ipoda, oglądać fajne filmy tworzące w Twej podświadomości (duszy) niekorzystne dla Ciebie wzorce reagowania, napychać się śmieciowym żarciem, albo znacznie gorszymi domowymi obiadkami. Napij się wódeczki, naćpaj, marz o sławie i pieniądzach które sprawią, że zniknie z Ciebie ta czarna dziura bólu – i broń Boże nie wspominaj o tym, że miliarderzy i sławni ludzie tak cierpią, że strzelają sobie w łeb.
Szukaj wszędzie, byle nie w sobie. Świat potrzebuje nieszczęśników i marzycieli, wiary i nadziei – a nie tych, co tu i teraz odnaleźli szczęście w jedności ze swą duszą. Szczęśliwego nie wyślesz na wojnę, nie okłamiesz obiecując mu cuda, nie zastraszysz by chciał żeby władza zaglądała mu do dupy chroniąc go przed terrorystami.
Czytelnik może się teraz przestraszyć, że dusza pociągnie go w rejony, których on nie chce. Np. osobowość czytelnika wychowała się w kulcie dla wykształcenia – i sukces kojarzy się z zawodem prawnika, lekarza, architekta. Tymczasem dusza może chcieć zająć się stolarką – to przerazi osobowość, która stolarkę uważa za prostacką, prymitywną robotę, gdzie nie ma ani pieniędzy, ani szacunku, ani uznania.
I nie będzie miał racji. Zapomina o tym że:
1. Będzie szczęśliwy. Nie tam takie pieprzenie że jest szczęśliwy, kiedy bezustannie ma „doła”, źle się czuje i szuka czegoś co da mu przyjemność. Piszę o prawdziwym, lekkim uczuciu w ciele, które jest totalnie przyjemne i błogie. Można porównać to do bycia na heroinie, tylko że jest znacznie lepsze i przyjemniejsze. Istnieje w trakcie snu i na jawie, nie opuszcza nas nigdy.

 

 

2. Osobowość tylko kopiuje, klonuje cudze pomysły – a dusza tworzy, kreuje, przenosi ze świata Boskiego cudowne formy i wibracje. Jeśli taki stolarz którego dusza chce zajmować się stolarką coś zrobi… to krzesło przestanie być zwykłym krzesłem, a stanie się dziełem sztuki. Dlaczego? Ano dlatego że nie stworzy go nudna, prymitywna osobowość, a istniejąca od zawsze Dusza. To naprawdę widać, słychać i czuć.
3. Skończenie studiów prawniczych czy medycyny, często kończy się depresją, poczuciem beznadziei i nieszczęścia. Często też szybko się umiera i niekoniecznie dobrze zarabia. Stolarz słynący z wybitnych wyrobów, będzie poważany i szanowany jak artysta, a zamożni, potężni ludzie będą musieli czekać w kolejce, żeby coś dla nich zrobił. Przeciętny lekarz czy prawnik dla takich ludzi to tylko wyrobnik, nic nie znaczący trybik w maszynie – a „stolarza” będą szanowali, będą chcieli się z nim znać i przyjaźnić.
I kto będzie miał lepszą pozycję w społeczeństwie? Ano właśnie.

Najpierw Dusza, później wszystko inne

Pójście za głosem duszy daje błogość i szczęście, poważanie, szacunek, podziw otoczenia i najczęściej poważne pieniądze. Dlatego najpierw MOJA DUSZA, a później wszystko inne. Ten jeden cel da Ci wszystko to, o czym kiedykolwiek marzyłeś oraz milion razy więcej.
Mamy w sobie wielki, cudowny skarb. Zamiast szukać ochłapów, po prostu odkryjmy jaką wspaniałością jesteśmy.

 

————————————

 

 

KLIK – „Kobietopedia” i „Stosunkowo dobry” w wersji papierowej (edycja elegancka dla zamożnych, edycja mniej elitarna dla mniej zamożnych) już do kupienia.

http://newsy.braciasamcy.pl/   nowy portal dla nas.

www.braciasamcy.pl  zapraszam na moje forum. Paniom wstęp wzbroniony!

——————–

Setki moich felietonów KLIK

Zapraszam do kupna moich e książek „Kobietopedia” KLIK, Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK.  Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

Dodaj komentarz

Top