Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Religia, droga ku piekłu

Religia, droga ku piekłu

W duchowości nie istnieją słowa, czyli dźwięki wydawane przez struny głosowe. Słowa i języki to ludzki wynalazek, konstrukcja stworzona by móc się porozumiewać, ale jest ona chybotliwa i słaba jak wieża Babel – nie sięgniesz nią niebios.

Słowa nic nie znaczą

Sfera Boska nie ma uszu by słuchać, a ust by mówić; jest duchowa, niematerialna, jest energią. Komunikacja z tym obszarem odbywa się za pomocą emocji, a słową są jedynie ich zapalnikiem. Jeśli napiszę że jesteś ku… zdenerwujesz się, źle poczujesz, emocje zejdą na dół skali, ku negatywności i pragnieniu sprawienia, bym i ja się źle poczuł. Jeśli jesteś słabszy, obrazisz mnie, jeśli silniejszy, rozkwasisz me wesołe, prostackie oblicze. Gdy Cię pochwalę, Twe emocje polecą w górę, ku przyjemności. Oto Twoja wolność, kiedy kilka słów obcego człowieka, jest w stanie miotać Tobą jak latawcem w trakcie porywistej wichury. Całe Twoje życie to takie działanie, by wyłudzić tych dobrych słów jak najwięcej. Czy to nie uwłaczające?
To w jakim stanie emocjonalnym jesteś, jest Twoją modlitwą.

Jakie są Twe emocje, z dokładnie taką sferą duchową kontakt. Kto żyje w zawiści, zazdrości, nienawiści i żalu nad sobą, jest w kontakcie z bardzo niską sfera astralną – jeśli ktoś umie ją widzieć, zobaczy straszne rzeczy; to menażeria potworów, odpowiednik naszego wyobrażenia piekła, gdzie faktycznie jest niewesoło i są rogate, marsowe oblicza i złośliwe świńskie oczka; jakby znaleźć się w polskim sejmie. Ktoś kto kocha, cieszy się, jest życzliwy, duchowo wznosząc się, ma kontakt ze sferą radości i przyjemności. Im wyżej tym piękniej, coraz bardziej rześkie poczucie wolności i więcej przestrzeni. Wysokie sfery są niemalże puste, a im niżej, tym gęściej spakowana materia. Tam wysoko, hen, w Himalajach duchowości jest cudownie, są wspaniałe pomysły, rozmach i spokój głęboko w ciele; to stan gdy nie ludzie decydują o Twych nastrojach, a Twoje szczęście i błogość jest niezależna od żadnej „zewnętrznej” rzeczy czy osoby. Nie trzeba już poświęcać swego życia na to, by inni nas chwalili; na walkę o władzę czy przedmioty, by nam zazdrościli.

Szepczą biesy, szepczą sprośności

To co stale odczuwasz, łączy Cię i kotwiczy na stałe w jakiejś sferze duchowej. To z niej biorą się pomysły, energia, wsparcie. Jeśli ciągle jesteś w stanie nienawiści, rozpaczy czy smutku, ciągle ją sobie wyobrażasz w umyśle, podłączony jesteś do niskich sfer. To stamtąd biorą się niektóre Twoje myśli i odczucia, które bierzesz za swoje – to odbicia zła, którym Ty dajesz siłę. Paranoja, podejrzenia że chcą Cię skrzywdzić, lęki, niska samoocena, nienawiść do siebie, martwienie się pierdołami, wojną – to wszystko informacje, które rozbłyskają w Twej głowie jako rzekomo Twoje myśli. To jest właśnie cyrograf – podpisem jest Twoja koncentracja na negatywach, na nienawiści i wszelkim źle. Gdy już tam jesteś, zwodzą Cię i kłamią, dając nadzieję na szczęście, wcześniej wymagając byś krzywdził siebie i innych, pił, palił, ćpał, szukał na zewnątrz szczęścia, które od zawsze miałeś w sobie. To taki poziom i jego specyfika – na wysokim Twoje myśli, które się ot tak, niby nie wiadomo skąd pojawiają, zachęcają Cię do życzliwości wobec siebie, do dbania o siebie, do mądrego kochania, bo kochać trzeba mądrze, czasem pieniędzmi a czasem paskiem. Im wyżej tym myśli stają się wyższe, coraz bardziej mistyczne i duchowe, aż przeistaczają się w odczucia. Na niskich poziomach martwisz się pracą, finansami, tym że ktoś Cię kiedyś okradł czy zdradził; małymi sprawami.

Na wysokim poziomie nie martwisz się niczym, ponieważ wiesz że jesteś częścią Boskości, Boską i nieśmiertelną istotą, która na ziemi przejawia się za pomocą umysłu oraz ciała, ale nie jesteś ani tym ani tym. Problemy znikają, pojawia się głębokie odprężenie, spokój, rozkosz w ciele – znacznie większa niż po heroinie, a jednocześnie umysł nieopanowany i nieprzytłumiony lękami, staje się ostry jak brzytwa. No cóż, taki stan ducha jest ze wszelkich sił zwalczany – bo szczęśliwy człowiek nie choruje, nie kupuje leków, Ipodów, nie chce iść na wojnę czy wierzyć w jakąkolwiek religię. Stado ludzkie traci kukiełkę i nieszczęśliwego konsumenta, który trzyma się jak tonący brzytwy nadziei, że kiedyś w przyszłości, jak coś zrobi, osiągnie albo kupi, będzie szczęśliwi. Miliardy ludzi żyją w takim stanie i umierają nadal pragnąc; cele mające dać szczęście się zmieniają, ale zaspokojenia jak nie było, tak nie ma, i być nie może. Jako dziecko marzyłeś o zabawkach, później o rodzinie, dobrej pracy, poważaniu u ludzi, a na koniec marzysz o niebie. Szczęścia i szampanskoje nie ma i nie budiet.

Zbieram owoce, najczęściej zgniłe

Każdy z nas czasem przebywa w niskich strefach, co groźne nie jest. Ja tego stanu nie lubię, bo gdy zaczynam wspominać niemiłe zdarzenia z przeszłości, czy myślę o czymś niemiłym, od razu czuję się źle, zauważam odpływ energii, mocne osłabienie, brak chęci do życia. To moja decyzja o czym myślę, złe siły mogą mnie zachęcać, nakłaniać do martwienia się rzeczami na które nie mam wpływu, ale i tak decyzja należy do mnie. To ja decyduję, a później zbieram owoce takiej decyzji. Tak więc jeśli od czasu do czasu ulegniesz złym wspomnieniom, albo negatywnym wizjom przyszłości, nie ma żadnego problemu. Problem zaczyna się wtedy, jeśli przebywanie tam staje się częste, a umysł obcowanie z tak niszczącymi stanami cierpienia uzasadnia jako dobre, szlachetne czy o zgrozo, miłe Bogu.

Właśnie dlatego katolicyzm jest czystym diabolizmem. Nie ma nic wspólnego z żadnym dobrem, a na pewno z Bogiem. Dlaczego tak uważam? Ponieważ będąc w obrębie wpływów tej religii, jesteś uczony jak pies Pawłowa odczuwać poczucie winy – za śmierć Jezusa i grzech pierworodny. Masz wspominać jego „bolesną mękę”, a gdy to robisz, schodzisz niemal na dół skali cierpienia. Masz być skromny kiedy serce chce działać, seks został obwarowany zakazami, a ich złamanie rodzi poczucie winy (i majątek organizacji religijnej). Gdy się modlisz, albo mówisz o Bogu miłości, o tym na jakim poziomie duchowym się znajdujesz, decydują emocje a nie słowa. Poczucie winy, wyobrażanie sobie kaźni Jezusa na krzyżu, narzędziu tortur, sprawiają że schodzisz bardzo nisko – ale tam nie ma Boga. Tam jest coś co odczuwasz jako smutek i cierpienie, od czasu do czasu przerywane ekscytacją (alkohol też ją daje, na chwilę, by później Cię pogrążyć w rozpaczy) by dać Ci nadzieję na szczęście.

Ile można popełniać te same błędy?

Im częściej będziesz przebywał w tym emocjonalnym stanie, tym bardziej się kotwiczysz w demonicznym, diabelskim świecie astralnym, przez co Twoje życie będzie coraz ciemniejsze, coraz straszniejsze. Aż w końcu cierpienie staje się nie do wytrzymania i czeka się tylko na śmierć. Niestety, po śmierci jakiś czas przebywa się w tym świecie, do którego się człowiek za życia energetycznie przyzwyczaił – dopóki energia się nie skończy, by człowiek mógl pójść wyżej, rozpłynąć się w Boskim eterze, a później znów wrócić do jednego ze światów materialnych, by znowu i znowu doświadczać różnych stopni piekła. Im ktoś więcej odbył takich wycieczek, tym bardziej dość ma powtarzania wciąż i wciąż starych błędów. Bogactwo i władza śmieszą, ludzkie cele przerażają, propaganda jak być szczęśliwym, sprawia że przecierasz oczy ze zdumienia, że ktoś się na to łapie. Chcesz więcej, głębiej – bo wiesz że te bziny dla tłumu dają tylko ból, są jak Donek; wiele obiecują, a jest tylko syf.
Złe siły uwielbiają przebierać się w owcze skórki, ponieważ tam są niezauważone. A gdy ktoś coś zauważa, oskarża się go o opętanie i modli za niego – schodzi na niski poziom cierpienia, prosząc Boga (diabły) by ten ktoś myślał jak my (by cierpiał jak my). Taka modlitwa za innych, to już nie opuszczanie się, ale skok na główkę w diabelskie głębiny. Czy są tam czorty z widłami i kotły z siarką? Ależ skąd. Są rozpacz, cierpienie, brak nadziei i energii życiowej, nędza, bieda, słabość. Modlitwa za innych by myśleli jak my i nasze stado, to czarna magia – ostateczny akt oddania mrocznym siłom. Prawdziwie dobra modlitwa, to prośba by dany człowiek zrealizował swoje szczęście, nieważne w jaki sposób, byle nie szkodził innym. Ale katolicy zawsze dodają, że szczęście w Jezusie i kościele, co jest już wchodzeniem brudnymi butami w czyjąś wolę. Może ktoś będzie szczęśliwy poza religią? Może Jezus został wymyślony, albo zupełnie co innego chciał przekazać ludzkości, niż mówią nam to dzisiejsi kapłani? Ukrywali latami pedofilię, handel niemowlętami zabieranymi młodym matkom, to może i teraz coś ukrywają? Takie pytania zdają się być całkiem na miejscu. Fałszuje się historię, to dlaczego nie można sfałszować treści świętej książki z papieru?

Łapaj złodzieja! Krzyczy złodziej

Gdy pragnę szukać Boga w sobie, wypełnieni cierpieniem i bólem, fałszywą pokorą (taki biznesik, ja będę pokorny, a za to trafię do nieba) mówią mi że grzeszę pychą. Ale czy nie jest pychą uznawać, że się jest w posiadaniu jedynie słusznej prawdy? Modlenie się by siły nadprzyrodzone zmuszały wolnego człowieka do tego, by myślał jak my? Tak, to jest pycha. Diabelska ale i nieświadoma. Ludzie w większości po prostu o tym nie wiedzą, rodzą się w religii, mają od dzieciństwa warunkowaną i programowaną podświadomość, myślą więc że takie jest życie. Ale ono wcale takie nie jest. Jest znacznie lepsze.

Zapraszam na moje forum www.braciasamcy.pl

 

————————

 

 

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIKZachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

 

Dodaj komentarz

Top