Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Odpuść, aby Tobie odpuszczono

Odpuść, aby Tobie odpuszczono

Wszystko co myślisz o kimkolwiek, odbywa się w Twojej głowie; to w niej rzucasz gównem i obsypujesz kwiatami, a czy jest ważne imię i obrazek twarzy kogoś, wobec kogo miotasz emocje, skoro przeżywasz je tylko Ty i nikt inny? Błogosławiąc czy przeklinając bliźnich, robisz to zawsze sobie.

„Obyś nigdy nie zaznał szczęścia”

Bo kto te myśli w sobie przeżywa? Tylko Ty; obiekty Twych emocji, żyją sobie gdzieś i nie mają pojęcia, że właśnie coś czujesz, wyobrażając sobie ich twarze. Myśli i idące za nimi emocje, mają wielki wpływ nie tylko na Twoje ciało (wyobraź sobie cytrynę, natychmiast wydzieli się ślina, na wyobrażenie jak Cię katują serce przyśpieszy, adrenalina tryśnie jak w realnej sytuacji, a na wyobrażenie łagodnej muzyki odprężysz się, a serce się uspokoi), ale i na dalsze życie. Twoje życie to Twoje myśli, które powtarzane tworzą nawyki, wzorce reakcji, a one decydują o jakości Twego życia, kierują Tobą za pomocą emocji. Ty tworzysz wiatr, a on wywraca Twoją łódkę albo ją wprowadza do pięknej, uroczej zatoczki.

Jeśli więc nienawidzisz kogoś kto naprawdę zrobił Ci krzywdę, bardzo często myślisz o tej osobie. Zwykle oprócz żalu, gniewu i poczucia zranienia, towarzyszy Ci wyartykułowana świadomie bądź nie, decyzja: „obyś nie był szczęśliwy”. Wydaje się nam że człowiek który nas dotknął, uraził, nie może być spełniony, szczęśliwy i beztroski. W naszym wyobrażeniu trzymamy mocno tego człowieka na smyczy, byle tylko nie był szczęśliwy, co wydaje się sprawiedliwością, odpłatą. Niestety, na tej smyczy nie ma naszego wroga, tylko my sami. To siebie dusimy, nie wroga, a zrozumienie tego może wiele zmienić w naszym życiu.

Tłumienie zawsze kiedyś eksploduje

Ktoś kiedyś mi dał ostro popalić. Nie były to jakieś drastyczne sprawy, ale wyszedłem z tego mając silne poczucie krzywdy i bezradności. Udało mi się jakoś zamieść sprawę „pod dywan” świadomości, nie myśleć o tym. Jednak gdy wróciłem do Warszawy i spotkałem tego gościa, wszystko co próbowałem zepchnąć, trysnęło z olbrzymim ciśnieniem. Dowiedziałem się że dobrze mu się wiedzie, podczas gdy mi nie za bardzo. Lata choroby i biedy sprawiły, że miałem żal wobec życia i siebie. Uważałem, kierowany poczuciem ludzkiej sprawiedliwości, że jeśli ten ktoś źle robił, powinien mieć źle, a ja dobrze. I jak to zwykle bywa, wyobrażenie a realność mocno się pogryzły.
Wpadłem w tak gorączkowy stan cierpienia i bólu, żalu i wściekłości, że nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Myśli szalały, jak mucha tłukąca się w oknie. Raz chciałem chwycić nóż i załatwić sprawę, później wracał rozsądek i skręcało mnie poczucie bezradności. Byłem tak rozbity (stłumienie i wypchanie poza świadomość poczucia krzywdy, zamiast je przepracować), że wziąłem ostatnie pieniądze, i udałem się do znanego terapeuty, bardzo mądrze się reklamującego; wiedział wszystko na każdy temat, każda zagadka była dla niego jasna jak słońce. Za prawie trzy tysiące przez 6h spotkań przerobiliśmy ćwiczenia z książki Bandlera, którą można kupić na wyprzedaży za dziesięć złotych; oczywiście nic nie pomogło.

Bojący się pająków mściciel

Dużo większy wpływ miały kody uzdrawiania, które są darmowe (wszystko jest opisane w necie, jeśli ktoś nie chce kupować książki Lloyda); ale to też nie jest taka z pozoru prosta terapia, ponieważ trzeba się w niej zanurzyć w przykre wspomnienia. Oczywiście oszukiwałem w tej terapii sam siebie, byle tylko nie przeżywać znowu porażających uczuć bezradności i strachu. O dziwo, dość sporo pomogło. To jedna z najlepszych domowych terapii traum i lęków, dosłownie wali we wszystkie negatywności. Dość powiedzieć że robiąc je, pozbyłem się plus minus 85% lęku przed pająkami – w ogóle się na tej sprawie nie skupiając. Nadal boję się pająków, ale jest to lęk a nie paraliżująca panika. Różnicę w odczuwaniu trudno mi wyrazić słowami.

Po tylu latach pisania, doradzania, testowania na sobie wszelkich możliwych terapii (medycznych i ezoterycznych), znowu wpadałem w przerażającą bezradność, gdy moja choroba trzymała się mnie mocno, bezwzględnie – dokładnie tak samo mocno, jak ja trzymałem obraz mojego wroga w swej wyobraźni. Nie chciałem mu odpuścić, chciałem trzymać pamięć zranienia tak długo, aż będę w stanie się zemścić. Kiedyś, gdy stanę się potężny, wielki i bogaty… Trzymałem faceta, a w istocie trzymałem siebie. To we mnie była decyzja że nie odpuszczę, więc moje życzenie się spełniało cały czas – choroba nie odpuszczała. Im mocniej trzymałem się wizji zemsty, tym mocniej choroba dawała znać o sobie. Gdy odpuszczałem, choroba jakby się chowała.

Wybaczanie na siłę nie działa

Zrozumiałem wreszcie, że kluczem do komnaty uzdrowienia jest nauczenie się życzliwości wobec siebie, akceptacji siebie włącznie z wszystkimi cechami, które uznałem za wstydliwe, złe, brzydkie czy grzeszne. Dopiero gdy zaczynamy siebie poważać i szanować, coś mamy – dobre samopoczucie, wiarę w siebie, oraz siłę by odpuścić wrogom. Mamy poczucie spełnienia, satysfakcji, każda myśl o krzywdzie nam wyrządzonej tylko ją zmniejsza, po co więc ją utrzymywać? Wybaczenie przychodzi wtedy niezwykle łatwo, jest aktem woli, a nie wymuszonym i nieszczerym przekonywaniem się że wybaczam, kiedy coś w nas chce dźgać i dusić. Dopóki wypełniają Cię uczucia zranienia i bólu, wybaczenie, także słynne „radykalne wybaczenie” jest mrzonką. Żeby wybaczyć, trzeba mieć coś fajnego, mieć poczucie nadmiaru – wtedy możesz coś oddać, np. chęć zemsty. Kiedy masz poczucie niedostatku, wrażenie że czegoś Ci brakuje, coś Ci zabrano, nic z siebie nie dasz, bo niby skąd?

Tak samo jest z miłością. Dopóki nie masz jej wobec siebie, co dasz innym ludziom? To będą tylko puste słowa, nic więcej. Zanim więc zaczniemy wybaczać i wchodzić w jakiekolwiek poważniejsze relacje, musimy coś mieć. Jedyna niezniszczalna lokata w życiu, to w pełni się lubić i szanować, w świecie gdzie ludzie się nienawidzą, ponieważ odbiegają od sztucznie promowanych idoli, mód i trendów. Gdy pokochasz siebie, będziesz miał nadmiar przyjemności, satysfakcji i spełnienia; frustracja zniknie, zacznie się przyjemne życie. W takim życiu nie ma miejsca na nienawiść i trzymanie się poczucia zranienia, wyrzucasz to z ulgą.

Najpierw JA, później wszystko inne

Gdy znika chęć odwetu, porównywanie się do idoli, mody, w Twoim życiu pojawia się spełnienie, duża ilość energii życiowej. Ale jest także problem – ludzie się boją, denerwują że się zmieniłeś – ponieważ nie można już Tobą kierować. Masz w sobie uznanie dla siebie, więc nie musisz robić tego czego nie lubisz, by inni Cię akceptowali. To rodzinie i bliskim może się bardzo, ale to bardzo nie spodobać. Znam przypadki, gdy zwłaszcza partnerki reagują bardzo nerwowo na zmianę swego mężczyzny. Boją się że ich wizja życia się rozsypie, bo ich wizja zakłada że facet zrobi to, co partnerka od niego oczekuje, a szczęśliwy człowiek robi tylko to, co spełnia jego, a nie cudze oczekiwania. Twoje szczęście zdenerwuje wielu, ale jeśli będzie ugruntowane (lata pracy), nie będzie to już miało żadnego znaczenia.
Zapamiętajmy więc – najpierw samoocena, życzliwość do siebie, później wybaczenie sobie a na końcu innym. Tylko w tej kolejności można odnieść sukces. Praca ta wymaga lat pracy – ale gdy znasz dokładnie cel, wiesz jakie niebezpieczeństwa na Ciebie czyhają, idziesz spokojnie do przodu, ku lepszemu życiu; bo sens życia zawiera się w poznawaniu swojej wielkości, a nie harówce by kupić najmodniejsze ciuchy, czy nowy model telefonu, bez którego dla stada klonów jesteś nikim.

 

www.braciasamcy.pl  nowe, męskie forum.

————————————-

 

 

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

 

Dodaj komentarz

Top